Śpiewała „Paparazzi”, zanim żądni sensacji fotografowie na dobre się za nią wzięli.
89
Premiera albumu The Fame zwiastowała (wybaczcie banalne określenie) narodziny gwiazdy. Zanim jednak Gaga zaczęła się pławić w luksusach, Stefani Germanotta nerwowo zacierała ręce, próbując sił na nowojorskiej scenie klubowej. Tytuł płyty można więc uznać za samospełniającą się przepowiednię, a sam krążek opowiada o życiu, którego artystka miała dopiero posmakować.
W świetnie reprezentującym płytę pierwszym singlu „Just Dance” piosenkarka śpiewa o tym, że „trochę przesadziła”, dając się poznać jako szalona imprezowiczka, która drzemie głęboko w większości ludzi. Nie brak jej jednak talentu — „Poker Face”, przy którym mało kto da radę usiedzieć w miejscu (kolejny jej singiel na szczytach list przebojów), czy „Paparazzi” dowodzą imponującej sprawności lirycznej i wokalnej gwiazdy.
Gdy po roku od debiutu płyta doczekała się wzbogaconej o nowe utwory reedycji pod tytułem The Fame Monster, już określano ją mianem sensacji. Drugie wydanie przyniosło kolejne hity, w tym „Bad Romance”, „Alejandro” czy „Telephone”. To, że w ostatnim z nich zgodziła się zaśpiewać sama Beyoncé, najlepiej świadczy o zawrotnym tempie, w jakim Gaga z marzącej o światłach jupiterów amatorki przeobraziła się w diwę z prawdziwego zdarzenia.